Wracam do rysowania od paru miesiący. 10 lat przerwy. Myślałam już, że nie chwycę za ołówek. Nie w ten sposób, by siedzieć godzinami nad formatem A3 i szkicować. A jednak- stało się. Coraz odważniej myślę o płótnach.
Nadal nie rysuję tak dobrze jak kiedyś. Ręka musi się wprawić. Trzeba sobie przypomnieć, jak rysuje się cień i gdzie i jak przeciągnąć highlight. Jak oddać fakturę. Znów nauczyć się natury światła i mroku. Bo przecież na papierze, na płotnie światło i mrok są tak samo ważne jak w całej reszcie życia. Jak zwykle mam straszliwy problem z perspektywą. Gubię proporcję. Nigdy nie byłam hiperrealistką. Może nigdy nie zostanę. Ale przecież nie muszę.
Nie chcę być już w tym dobra. Chcę odczuwać radość.
Powrót do rysowania to pogodzenie się ze stratą. Ze śmiercią tych, których rysowałam i z którymi rysowałam.
Śmierć przyszła jedna po drugiej. Odebrała mi nie tylko przyjaciół, ale dużo, dużo więcej. Odebrała mi cząstkę mnie, bo przecież oni mieszkali w moim sercu. Kochałam ich, a oni kochali mnie. I wiedziałam, zawsze, że nie chcieliby, żebym traciła coś, co było dla mnie ważne. Płótna i farby. Gwasz i węgiel. Jednak przez długie, długie lata, zwłaszcza po tym, jak odszedł drugi z nich, nie mogłam chwycić za ołówek.
Musiałam poczekać. Rany musiały się zabliźnić.
Nadal odczuwam ich brak. Zawsze tak będzie. Ale uczę się coraz bardziej pamiętać, myśleć, czuć ich ciepło w sobie- i już nie płakać. A na pewno nie tonąć w łzach. Można tęsknić i czuć brak- żyjąc dalej.
Można na nowo rysować. Znaleźć zagubione miejsca we własnej duszy, choć i one się zmieniły. Wszystko się zmienia.
Rysuję kruki. Symbol jednego z nich. Symbol Myśli i Pamięci w nordyckich mitach. Kruki, które Odyn codziennie wypuszczał nad Midgardem, by przynosiły mu wieści.
"Każdego ranka dwa kruki Hugin i Munin są wypuszczone i lecą nad Midgardem
Zawsze boję się, że Myśl może nie dolecieć z powrotem do domu
Ale jeszcze bardziej obawiam się o powrót Pamięci"
- z Grimnismal
Jednak nieusatannie wracają.
Reposted from hormeza via literami